23 grudnia 2012

Wdychanie na prze-ćpanie, czyli gdzie kończy się wyobraźnia a zaczyna działać opar z farby...



Białostocki sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jeszcze kilka dni temu cieszył się nienaganną bielą ścian. Ale biel jest nudna. Stąd pomysł na ożywienie i sprawienie by rutyna znikła z tego miejsca. Znalazł się sponsor, znalazły się i osoby chętne do pracy, w tym ja (gdzie w moim przypadku tylko raz trzymałam puszkę farby spray w łapie a porywam się na przemalowanie kilku ścian...). Efekty? Można by odnieść wrażenie, że cały czas jesteśmy pod działaniem LSD. Nie, nie jesteśmy. Może to po części nasza wyobraźnia a może już skutki uboczne oparów farby... 
do końca prac jeszcze daleko, postępy oczywiście trafią tutaj. czekamy tylko na dostawę farb :)

podczas pracy z Tru
niecodziennie, nawet ja znalazłam się na zdjęciu podczas pracy ;)



***
farby przyjechały, a więc kolejna porcja zdjęć: 
widok od wejścia
dzieło Tru



"Mamo Żyję!"

nie wierzyłam, że to wyjdzie... nawet ludzie przypominają ludzi :3
dzieło Tru vol.2 


24 listopada 2012

anielska harmonia w kameralnym miejscu

  Jeszcze raz ktoś mi powie, że praca w sklepie monopolowym nie rozwija to go wyśmieję.Tak, tak - pracuję w małym sklepiku w centrum miasta i sukcesywnie rozpijam ludzi. A w "wolnych" chwilach wyciągam stos kartek, pierdolylion ołówków i rysuję, bazgrzę, przelewam swoje nie do końca normalne wizje. Nie wspominam tu juz o licznych dysputach nawiązanych pod pretekstem "sporów nad kreską" (jak ja to nazywam). Rzecz nie w tym. Przyszło mi na myśl by stworzyć zgrabną karteluszkę na drzwi "Zaraz Wracam". Może to z nudów a może  z zamysłu losu przyozdobiłam ją w aż nadmierną ilość zakrętasów i być może nieco odstaje od wystroju całego sklepu. Koniec końców jednak zawisła na drzwiach. Jednak na tym nie koniec mojej zawiłej opowieści. Nie pisałabym w końcu o jakimś tam napisie...
  Przyszedł taki dzień, że stoję sobie w sklepie, szczebiocząc w najlepsze z moja koleżanką. Przychodzi klient. Radiowym głosem prosi o L&M mentolowe, podaje mu je, biorę należność. Mężczyzna wychodzi. Nic nadzwyczajnego (pomijając fakt, że wpadł mi w oko), takich sytuacji co dzień mam z kilkadziesiąt. A tu nagle drzwi otwierają się ponownie i ponownie widzę w nich tą samą twarz. Facet wrócił by zapytać o autora napisu na drzwiach, czyli owego "Zaraz Wracam". Przyznaję się bez bicia, że ja nim jestem, na co otrzymuję zlecenie. I tu dopiero zaczyna się cała historia.
  Kto mieszka lub często bywał w Białymstoku z pewnością kojarzy Kino Pokój, które onegdaj znajdowało się na ul. Lipowej. Kino upadło, na jego miejscu powstało mnóstwo sklepików, ostatecznie ulokowało się tu chińskie centrum. Ale nie traćcie wiary! Drepczemy do "Sali Kameralnej", do której było oddzielne wejście. Przechodzimy przez drzwi z tajemniczym szyldem "Camera Cafe", wspinamy się po schodach na piętro, przemykamy przez szkołę muzyczną i jesteśmy na miejscu. Ale cóż to. Znów tajemniczy szyld na szklanych drzwiach, przez które widzę z resztą drzwi do Sali Kameralnej. No nic, wchodzę wg instrukcji a tu, w miejscu, gdzie była mała kasa biletowa, kawiarnia. Najprawdziwsza kawiarnia, z ekspresem, barem  i sympatycznym baristą. Wszystko urządzone ze smakiem, bez żadnego przesłodzenia. Elegancja i styl - te słowa cisną mi się od razu na usta gdy patrzę na polakierowany, mieniący się parkiet (oryginalny z reszta, któremu dano nowe życie przywracając dawny blask), starannie dobrane meble i kolory. Z racji, że to kawiarnia albo, że właściciel miał taki kaprys, wszędzie panuje barwa 'Kawy' i 'Kawy z mlekiem' przełamana złotem. Jest idealnie. Proporcje są idealne. Zasiadasz przy barze i nie chce Ci się ruszyć, tylko sączyć powoli kawę przy papierosie, prowadzić długą rozmowę z baristą (i właścicielem w jednej osobie), przy dźwiękach rocka, dobiegających z sali kinowej. Nie przyszłam tutaj jednak pić kawy! Szybkie dogadanie projektu, rozstawienie oświetlenia, rozmieszanie farb i zaczynam swój projekt. Miał być sam napis, ale skończyło się na aniele grającym na skrzypkach. Z kinem może i ma niewiele wspólnego, dla mnie jest po prostu ładną kompozycją, dla właściciela jest magiczny. Niech więc pozostanie magiczny. Tak samo jak miejsce, gdzie się uplasował, i za które trzymam bardzo mocno kciuki.


***
Zapraszam tutaj: 

***

6 października 2012

projekt: Pegaz ląduje na ścianie

Ło! Dawno mnie tu nie było, może dlatego, że projekty tatuaży poświęcają zdecydowaną większość mojego czasu. Ale na tym nie koniec! Otóż dostałam bardzo fajne zlecenie a zarazem wyzwanie - przywrócenia blasku ścianie fasadowej. Fasada stara, nie dość, że chropowata to jeszcze pomazana sprejami (i to w mało artystyczny sposób). Kupuję więc farby, pędzle, barwniki i ochoczo zabieram się do pracy. Upłynęły może z  cztery godziny mojego malowania i co? Okazuje się, że jestem, uwaga, WANDALEM. Wielmożna sąsiadka mojej zleceniodawczyni nasłała na mnie straż miejską :) I w ten o to sposób przez chwilę nad akcją "Przywracanie blasku miastu" zawisnął spory znak zapytania. Na szczęście panowie mundurowi okazali się bardziej wrażliwi na sztukę (o co nigdy bym ich nie posądziła!) niż owa dama "zza ściany". No cóż, obyło się bez mandatu, za to z kupą śmiechu w towarzystwie mundurowych.
A poniżej prezentuję mój wandalizm na różnych etapach pracy.

po jakiś 6 godz pracy

wygląd ogólny miejsca i ściany na przeciwko

a gdy minęło 10 godzin prac...






***projekt jest w trakcie realizacji. efekt końcowy już wkrótce.***

1 sierpnia 2012

Pugs not drugs! i miłosne wyznanie...

Z wielkiej sympatii mojej i mojego kolegi Mishy do mopsów narodził sie w mojej głowie pomysł na niepowtarzalną koszulkę. W końcu doczekał się realizacji - prezentuję efekt :)




a koszt całej operacji to.. 20zł :) koszulka znaleziona w szmateksie, nówka jeszcze z metką za 5zł + słoiczek czarnej farby (akryl) ~15zł. 

***
Kto kocha Moskwę, ręka w górę! Nie wiem jak wy, ale chłopak mojej klientki na pewno, stąd zamówienie na koszulkę z napisem "Я люблю Москву". Wyszło całkiem хорошо. Chyba. 





14 lipca 2012

Wejście w dobrym stylu

Jak już wchodzisz do mojego mieszkania, to od progu wiedz, ze coś się dzieje :) Psychodeliczny malunek na drzwiach wejściowych (oczywiście od środka) - pędzle, plakatówka, trochę wody i 20min wolnego czasu. Efekt? Oto i on:




"A ty tylko Całuj mnie...!", czyli dobrze, że Klimt tego nie widzi

Kolejny obraz na zamówienie. Tym razem wyzwanie nie lada, bo miałam spotkanie z samym mistrzem Klimtem i jego mistrzowskim dziełem, czyli "Pocałunkiem".
Moja wersja, jak to moja, na-zmieniana na mój styl. A i uproszczona, a efekt prezentuję poniżej.
Akryl, podobrazie malarskie, 30x50cm
p.s. dasz wiarę, że powstał przy porannej kawie? :)





...a, że zrobiło się tak klimatycznie - Kukiz i "całuj mnie"


19 maja 2012

my wonderland

-czemu twój laptop jest niebieski? 
-nudziłem się któregoś dnia i wysmarowałem go farbą. Jeszcze jakieś mam, chcesz też się pobawić?

No i masz babo placek! A raczej "masz facet laptok". I to nie byle jaki laptok... ;) kolejny dowód na to że nie można mnie zostawiać sam na sam z farbami w domu bo wychodzą takie kwiatki.
Dziś prezentuję My Wonderland na laptopie A.S. (zdjęcia też jego autorstwa dziękuję!)





9 marca 2012

Wiosna, Mości-panie!

W końcu. Przyszła, nadeszła, jest z nami! Wiosna, czyli czas na wznowienie malowania butów :) tu prezentuje kolejny model, pierwszy w tym roku. Buty żółte kupione za CAŁE 9.99 w sieci Auchan - wyciągnięte sznurówki, przemalowanie w psychodeliczny wzór, zalakierowane i można śmigać. 
Przed Państwem model Octopus żółty.










sygnatura z tyłu, obowiązkowa

Przepraszam za jakość zdjęć, robione, jak zwykle - "po nocy" :)